Pierwszym ciastem jakie w życiu, całkowicie samodzielnie upiekłam była "zebra". Miałam wtedy kilkanaście lat i pamiętam, że po tym debiucie cukierniczym pękałam z dumy, że udało mi się coś upiec, co wcale nie było zakalcem, a i dobrze smakowało. Przepis na "zebrę" znalazłam kiedyś w jednym z zeszytów kulinarnych mojej mamy, która świetnie piecze i gotuje i to dzięki niej zafascynowałam się kuchnią.
Prosty przepis na "zebrę" zapadł mi wtedy w pamięć i wykorzystuję go do dziś.
Potrzebujemy:
- 5 jajek
- 1.5 szklanki cukru
- torebka cukru waniliowego
- 1 szklanka oleju słonecznikowego
- 1 szklanka wody (z kranu, ale może być również woda gazowana)
- 2.5 szklanki mąki pszennej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 2 łyżki kakao
- odrobinę masła
- bułkę tartą
- tortownicę
Wbijamy jajka do miski a następnie dodajemy cukry. Miksujemy.
Do masy dolewamy olej i mieszamy do momentu aż sładniki się połaczą. Dodajemy wodę i ponownie miksujemy.
Dosypujemy mąkę oraz proszek do pieczenia. Ucieramy.
Gdy masa będzie już gładka, rozlewamy ją w równych częsciach do dwóch misek.
Do jednej z nich dodajemy kakao i delikatnie mieszamy.
W międzyczasie nastawiamy piekarnik na 200 stopni.
Tortownicę smarujemy masłem i obsypujemy bułką tartą.
Kolejno na przemian wylewamy do tortownicy ciasto jasne i ciemne, tworząc kręgi.
Zmieniejszamy temperaturę piekarnika do 180 stopni i wstawiamy ciasto na około 45 minut. W trakcie pieczenia nie wolno otwierać piekarnika. Po tym czasie przy pomocy drewnianego patyczka sprawdzamy czy ciasto jest gotowe. Jeśli będzie suchy, oznacza to, że "zebra" może być już wyjęta z piekarnika.
Smacznego!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Anonimie! Pozostaw swoje imię :)